Skąd się wzięło u mnie twórcze myślenie.:-)
W latach osiemdziesiątych a zwłaszcza w ich początkach nie było komputerów w domach a już z pewnością nie w moim. Wyobraźcie sobie, że w owym czasie nie było za dużo materiałów, ubranek jakie się chciało, no ogólnie deficyt. Pojawiły się w kościołach tak zwane dary, które były rozdawane na lekcjach, lub po lekcjach religii.Nasza mama szyła często po nocach, aby nam polepszyć byt, ponieważ jako nauczyciel nie zarabiała zbyt wiele, a jak wiadomo dzieci mają zachcianki. Mama była bardzo twórcza i potrafiła uszyć dosłownie wszystko. Jej mama a moja babcia robiła golfy na drutach, których ja bardzo nie lubiłam, ponieważ nie chciały przejść przez głowę, a potem jak zdejmowała mi mama taki golf, bo sama nie dałam rady, to mało mi głowy nie urwało, taki był ciasny:-).
Ogólnie kobiety dawniej były bardziej zaradne i pomysłowe :-).
Oj często wówczas myślałam, że skoro babcia może i mama może, to i ja mogę trochę poszyć.
( Przy pracy byłam baaardzo cierpliwa i skupiona. A jaka twórcza....:-D)
Zawsze kończyłam wszystko to co zaczęła starsza siostra. Ona miała pomysł i dobre chęci a ja cierpliwość. Kiedy zdziałałyśmy na spółkę komplet "spódnica z bluzką" miałam wówczas 10 lat.
Kurcze jakie byłyśmy dumne.
Pracę nad projektem rozpoczęła Gocha. Spódniczka świetnie wyszła jak na nasz gust, ale była dziwnie krzywa jakby po skosie, ale co tam , nikt nie zauważy, albo pomyślą że to tak specjalnie. U góry szeroki pas, zachodzący niemalże na biodra a na dole jedna wielka pomarszczona falbana.....mmmmm.....i ta krzywość. Pętelka z guzikiem i dziurka to już moja robota. A bluzka ....cudo. Coś jakby motylowata, ale ponieważ strasznie nierówne rękawy wyszły, to je skróciłyśmy i do tego jeszcze u góry zrobiłyśmy ściągacz z użyciem sznurka do wieszania bielizny (ten sznurek to mój pomysł :-)) Wyobraźcie sobie, piękna elegancka żorżetowata materia w kratę w rożnych odcieniach szarości i do tego biały bawełniany sznur do bielizny z dużą ilością supełków na opadających rękawach. . Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że mamy materiał na garsonkę szlak trafił :-)
A jak się mama dowiedziała o tym fakcie?
Zobaczyła mnie jak spacerowałam chodnikiem tuz przy szkole w sraczkowatym ze złotymi guzikami strasznie kującym wełnianym sweterku, pod którym kryła się " Mistrzowsko skrojona" bluzka i spódnica. Ależ wielkie zdziwienie rysowało się na twarzy mamy i nawet miałam wrażenie, że i wstyd. Bo jak tylko zorientowała się co mam na sobie, po doznaniu lekkiego szoku i uświadomieniu sobie o stracie dość drogiego materiału na garsonkę, dosłownie pognała mnie do domu, abym oszczędziła jej wstydu i natychmiast się przebrała. Takich kombinacji trochę z siostrą zaliczyłyśmy.:-)
I takie przerabianie "czegoś z niczego" zostało Mi do dzisiaj:-). Do tematu jeszcze wrócę...:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło jak zostawisz ślad, że mnie odwiedzasz. :)